Ostatni połów sandacza w 2017 roku
Ostatnia wyprawa na sandacze w 2017 roku
Po miesiącu bez połowów z powodu katastrofalnej pogody, składającej się z wiatru, deszczu lub śniegu, a czasem wszystkich trzech jednocześnie, postanowiłem zaplanować krótki, 3,5-godzinny rejs łodzią na 31 grudnia. To ostatni rejs w tym roku, więc postaramy się go jak najlepiej wykorzystać!
Od jakiegoś czasu nie miałem żadnych informacji na temat wędkowania na tym jeziorze. Wybrałem więc po prostu dwie wędki, które będą mi towarzyszyć podczas wyprawy: 68MX, potwór rezonansu, do połowu wertykalnego i SJ705IM ze względu na jej wszechstronność (jigowanie, castingowanie, miękkie przynęty w stylu liniowym...). Biorąc pod uwagę krótki czas, postaram się nie dać zboczyć z kursu.
Łódź szybko woduje o świcie, słońce świeci, to miła odmiana i prawdziwa przyjemność. Skorzystałem z okazji, żeby zrobić kilka zdjęć krajobrazu. Choć bywam tu często, nigdy mi się to nie nudzi, niezależnie od pory roku.
[caption id="attachment_1252" align="aligncenter" width="640"]
Wschód słońca i mgła...[/caption]
[caption id="attachment_1253" align="aligncenter" width="640"]
Piękny dzień przed nami![/caption]
[caption id="attachment_1256" align="aligncenter" width="640"]
Smak Kanady... Lost is Cantal![/caption]
Skomplikowany początek wyprawy.
Ale dość rozważań, jestem tu, żeby łowić ryby. Szybkie skanowanie echosondą potwierdza, że połów sandaczy nie będzie łatwy: brak wiatru, jasne słońce, temperatura wody poniżej 3°C i ani jednego echa na echosondzie. Postanawiam zaatakować miejsce, które dobrze znam.
[caption id="attachment_1257" align="aligncenter" width="640"]
To nie jest pewne...[/caption]
Miejsce, o którym mowa, znajduje się na głębokości 15 m, w połowie zbocza pod płaskowyżem i składa się z kilku głazów otoczonych ubitym piaskiem lub żwirem, podczas gdy większość podłoża jeziora stanowi muł. Na marginesie, odkryłem to miejsce cztery lata temu podczas wspinaczki w pionie z 68MX. Rezonans blanku pozwolił mi bardzo skutecznie wyczuć podłoże, zeskrobać dno i odróżnić żwir od piasku i mułu. Dopiero dwa lata później, wraz z nabyciem echosondy z bocznym widokiem, potwierdziły się moje doświadczenia z tym blankiem. Wciąż to pamiętam; naprawdę mnie to powaliło...
Akcja połowu będzie następująca: trzeba będzie spędzić dużo czasu na łowisku, regularnie zeskrobując dno, aby wyczuć różnicę w podłożu. Ryby zazwyczaj przyklejają się do głazów i odpoczywają na żwirze. 68MX to broń pierwszego wyboru w takich konfiguracjach; to właśnie ten blank od razu wyciągam.
Zmiana strategii.
Po 30 minutach finezyjnego poszukiwania w pionie i kilku zmianach koloru nadal nie miałem żadnych brań. Ale wierzę w to miejsce i uparcie zmieniam przynęty. Pomimo jasnego słońca, zdecydowałem się na 4-calowego shada, aby całkowicie zmienić rodzaj wibracji. Ponieważ woda jest dość wzburzona, używam koloru limonkowego, aby przynęta była wyraźnie widoczna. Zmniejszam również ciężar główki jigowej i zmieniam ją na 10 g.
Zwykle, łowiąc sandacze, jestem zwolennikiem „staromodnego” rzutu wertykalnego. To znaczy, mocno obciążonej przynęty, zazwyczaj 28 g, niezależnie od głębokości, do łowienia bezpośrednio nad łodzią. To nie jest połów dnia... Jestem nieco niedociążony jak na tę głębokość, ale ponieważ nie ma wiatru, mogę wykonywać ultrawolne i precyzyjne dryfy. Zatrzymuję się też na dnie i polegam na lekkości główki jigowej, aby sandaczowi łatwiej było wciągnąć przynętę.
Po 5 minutach łowienia w końcu udaje mi się złapać shada po długim ślizgu po żwirze, a następnie lekkim uniesieniu. Ryba nie jest duża i musi mieć około 45 cm, ale daje mi to wskazówkę: przynęta jest dobrze założona, więc chyba jestem na dobrej drodze.
[caption id="attachment_1254" align="aligncenter" width="640"]
Pierwszy, nie potwór, ale daje mi wskazówkę.[/caption]
Wskazówka?
Wracam do łowienia i odchodzę trochę dalej od miejsca. Dno jest wyraźnie inne, bardziej miękkie. Po zetknięciu z dnem moja przynęta dziwnie pływa. Podciągam ją i wyjmuję liść zaczepiony o haczyk. Choć jestem do tego przyzwyczajony, za każdym razem jestem zaskoczony. Wracam na miejsce z tą samą animacją, szukając żwiru, a kara jest natychmiastowa. Delikatne stuknięcie, ale czułem wszystko. Ryba jest przy łodzi i jest już ładniejsza. Oceniam ją na około 60 cm. Przynęta jest schowana w dnie, co wyraźnie potwierdza połów.
[caption id="attachment_1258" align="aligncenter" width="640"]
Rozmiar rośnie, w końcu porządna ryba![/caption]
Cóż, może jednak da się coś zrobić. Przemykam slalomem między blokami oznaczonymi na GPS-ie. Po uderzeniu w skałę, zgarniam dużą muszlę, po czym wracam na dno. Branie jest nie do pomylenia, ale walka praktycznie nie istnieje, i nie bez powodu... To żarłok! Musiał wcześnie zacząć Sylwestra i już zaczyna się objadać...
[caption id="attachment_1259" align="aligncenter" width="640"]
Nawet nie 30 cm, ale branie piekielnie mocne![/caption]
Prezent od Mikołaja!
Czas mija i zaczynam ostatnie pół godziny wędkowania. Na zmianę ślizgam się po dnie, unosząc przynętę i zatrzymując się na podłożu. Podczas dłuższej przerwy niż inni, z ledwo napiętą żyłką, czuję coś niezauważalnego. Coś jak mieszanka drapania i ssania, ale bardzo lekkiego. Uderzam odruchowo i znajduję się w zawieszeniu. Przez kilka sekund nie wiem, czy to sandacz, czy gałąź. Mocne uderzenia głową potwierdzają tożsamość klienta: piękny sandacz. Po dobrej walce przerywanej kilkoma szarpnięciami, ryba podpływa do łodzi. Walka jest dość szybka! Szybkie zanurzenie podbieraka i voila, ogromny, złoty sandacz ważący ponad 80 lat, kończący rok. Jestem zachwycony.
[caption id="attachment_1255" align="aligncenter" width="640"]
Ładne 80+ na zakończenie roku, nie mogłem prosić o więcej![/caption]











Zostaw komentarz
Wszystkie komentarze są moderowane przed publikacją.
Ta strona jest chroniona przez hCaptcha i obowiązują na niej Polityka prywatności i Warunki korzystania z usługi serwisu hCaptcha.